Pielgrzymka do Grecji. Dzień piąty. Wspomnienia.

Czwartek. Kolejny piękny, ciepły i słoneczny poranek. Przed śniadaniem msza święta odprawiona przez księdza Tomasza w jednej z sal hotelowych. Potem wsiadamy do autokaru prowadzonego przez naszego młodego ale w pełni profesjonalnego kierowcę. Jedziemy do Uranupoli, niewielkiej miejscowości na przylądku Athos. Półwysep Athos (grec. Agion Oros) to miejsce tyleż fascynujące co kontrowersyjne. Skomplikowana historia tego regionu, trudności z uzyskaniem dostępu i liczne dziwaczne wypowiedzi żyjących tam mnichów przydają temu miejscu zainteresowania ze strony turystów. Według legendy pierwsza wspólnota powstała na półwyspie już w pierwszym wieku naszej ery. Miała ją założyć Maryja, która na te tereny trafiła po katastrofie płynącego na Cypr okrętu. Miejscowa ludność powitała Matkę Chrystusa jak świętą i w związku z tym, wzięła ona Agion Oros pod swoją opiekę. Zaznaczyła jednak, że na tych terenach mogą żyć tylko mężczyźni (a dokładniej tylko ci, którzy noszą brody). Było to związane ze specyficznym wschodnim pojmowaniem duchowości, wedle którego dla mnicha najważniejszą nauczycielką była Matka Boska. Tu wsiadamy na pokład statku i ruszamy w rejs wzdłuż wybrzeża. W ten sposób z odległości około pięciuset metrów "zwiedzamy" Autonomiczną Republikę Góry Athos. Republika ta jest miejscem, które odwiedzić chciałoby wielu, jednak niewielu może. Kobiety na teren republiki wstępu nie mają. Mężczyźni co prawda mogą się tam dostać, jednak nie jest to takie proste, jakby się mogło wydawać. Aby wejść na półwysep trzeba bowiem uzyskać specjalną wizę. Do tego dziennie na Agion Oros wejść może jedynie dziesięciu mężczyzn wyznania innego niż prawosławne. Dla reszty pozostaje wiec rejs statkiem wokół malowniczego półwyspu. I tak właśnie my zrobiliśmy! I znowu autokar i znowu cztery godziny jazdy, by w końcu, po godzinie dwudziestej drugiej zameldować się w hotelu Galaxy w Kalambace.

Oto nasze zdjęcia z tego dnia.